Perspektywy start
PAP Pultyn Katarzyna Wiśniewska Rucka Alegoria Rossowska

Nie ma jednego rozwiązania

czolo

Mieszkanka Lisewca k. Gdańska, Aleksandra Mierzwa wygrała konkurs na projekt stacji Pomorskiej Kolei Metropolitalnej – obecnie największej inwestycji dedykowanej rozwojowi transportu publicznego w naszym regionie. Niewykluczone, że jej koncepcja będzie stanowić wytyczne do ostatecznego kształtu przystanku. Ola studiuje na V roku architektury i urbanistyki. Pracuje nad pracą dyplomową.

– Marszałek Województwa Pomorskiego, Mieczysław Struk wręczając Ci nagrodę zapowiedział, że projekt przystanku Gdańsk Rakoczego nie trafi na przysłowiową półkę.

– Rzeczywiście mam spotkać się z zarządem spółki Pomorskiej Kolei Metropolitalnej, aby zaprezentować moją koncepcję. Prawdopodobnie będzie ona podstawą do rozpisania profesjonalnego konkursu. Z niecierpliwością czekam na kontakt...

– Pochwalisz się innymi sukcesami w konkursach?

– W ubiegłym roku wraz z kolegą Łukaszem Mandziarą brałam udział w konkursie na zagospodarowanie kwartału przy ulicy Garncarskiej w Gdańsku. Zdobyliśmy pierwszą nagrodę. Natomiast w grupie z Wiktorem Kurcem dostałam się do finału międzynarodowego konkursu urbanistycznego Art Urbain z siedzibą w Paryżu.

– Czujesz, że tworzysz świat, w którym żyjesz?

– Konkursy studenckie w moim odczuciu nie są jeszcze etapem, w którym można poczuć, że ma się wpływ na kształtowanie rzeczywistości. To raczej świetna możliwość konfrontowania swoich umiejętności. Najcenniejsze są dla mnie rozmowy i obcowanie z profesjonalistami. Dzięki nim coraz bardziej świadomie patrzę na świat i architekturę. Równie ważne, są dyskusje prowadzone z kolegami i koleżankami, z którymi w przyszłości, mam nadzieję, będziemy realnie wpływać na wygląd otaczającego nas świata.

– Dlatego wybrałaś się do Paryża?

– Paryż to inny świat. Spędziłam tam cztery miesiące na płatnej praktyce studenckiej w ramach programu Erasmus. Pracowałam w biurze architektonicznym AS Architecture Studio. Uczestniczyłam w projektach, o których wcześniej mogłam tylko pomarzyć. Kiedy zbliżał się deadline przygotowania projektu np. na jakiś konkurs pracę kończyliśmy praktycznie w nocy. Było cudownie!

– Równie silne wrażenie wywarł na Tobie Mediolan?

We Włoszech studiowałam rok na Politecnico di Milano też w ramach Erasmusa. Mediolan jest bardzo zachowawczy jeśli chodzi o architekturę, niezwykle ciężko się przebić z nowatorską koncepcją. Włosi mają swojego guru Aldo Rossiego (zm. w 1997, przyp. red.), którego charakterystyczne budynki jakby złożone z geometrycznych kształtów, często przywoływane są na wykładach dot. włoskiego modernizmu.

Jeśli chodzi o poziom studiów to Wydział Architektury Politechniki Gdańskiej z pewnością nie odstaje od włoskiej uczelni.

– Od dziecka marzyłaś o karierze architekta?

– Do ostatniej chwili się wahałam. Zastanawiałam się nad studiowaniem weterynarii, chemii bądź architektury. Aplikowałam jednocześnie na chemię i architekturę, ale ostatecznie studiuję ten drugi kierunek.

– Czujesz, że dobrze wybrałaś?

– Tak, architektura to nie tylko techniczne, inżynierskie studia. To dziedzina, która daje wiele sposobności do wyrażania siebie.

– W projektowaniu pociąga Cię...

– Najbardziej lubię to, że nigdy nie ma jednego rozwiązania. Każdy architekt próbuje podejść do problemu w sposób indywidualny, przemycić jakąś wizję czy ideę. Każdy ma inne spojrzenie na połączenie funkcjonalności z estetyką.

– Kobiety projektują inaczej?

– Każdy pracuje inaczej. Jednak wydaje mi się, że mężczyźni podchodzą do projektowania bardzo analitycznie, analizując każdy aspekt. Kobiety dodają do tego dużo piękna. Daleka jestem jednak od generalizowania.

– Pierwszy dzień na politechnice?

– Pamiętam osłupienie, w jakie wprawił mnie klimat panujący w kampusie PG. Cieszę się, że właśnie w Gmachu Głównym mieści się Wydział Architektury. Co ciekawe budynek ten jest rozpoznawalny na świecie. Gdy byłam w Mediolanie w dziekanacie zauważyłam kalendarz z wizerunkiem naszego gmachu.

Cudownie jest podążać aleją prowadzącą na uczelnię.

– Nauka zaawansowanej matematyki to rzeczywiście traumatyczne przeżycie?

– Nie ma się czego bać. Wykładowcy są bardzo otwarci i chętnie podpowiedzą jak podejść do problemu. Trzeba tylko zapytać. Przyznam się, że słabo poszedł mi test sprawdzający poziom matematyki świeżo upieczonych studentów, ale na koniec semestru miałam tak dobre wyniki, że byłam zwolniona z egzaminu.

– Rada dla nowych studentek?

– Nie taki diabeł straszny.