Perspektywy start
PAP Pultyn Katarzyna Wiśniewska Rucka Alegoria Rossowska

Alegoria Nauki – kobieta wybitna

czolo

Klasyczna uroda, otwarty umysł, niepospolita osobowość, niezbędna charyzma. Wychowana w atmosferze szacunku do nauki co podobno widać w rysach twarzy. Tylko Anna, nauczycielka z przyszpitalnej redłowskiej szkoły, mogła zostać modelką do tego rzadkiego zadania. Alegoria Nauki stanie na szczycie wieży zegarowej która niebawem powróci na Gmach Główny Politechniki Gdańskiej.

– Trafił mi się piękny temat – Alegoria Nauki – opowiada dr sztuki, rzeźbiarka Dąbrówka Tyślewicz z Katedry Nauk Wizualnych Wydziału Architektury PG, która wykonała model pozłacanej Alegorii Nauki w skali 1:5 – Z czasów świetności wieży pozostało tylko kilka fotografii, niestety słabej jakości. Zależało mi więc na znalezieniu modelki o klasycznej urodzie, o twarzy z wyraźnie zarysowanymi kośćmi policzkowymi, o sylwetce subtelnej, a jednocześnie silnej.

Wtedy rzeźbiarka przypomniała sobie siostrę swojej znajomej – Annę Baczyńską. Chciała, by jej wzorem była postać o nieprzeciętnej osobowości, o otwartym umyśle, cudownie mądra. Taka, która mogłaby symbolizować potęgę nauki. Mądrość, która wszystko przetrwa. A pani Anna właśnie taką osobą jest. Uczy chore dzieci w szkole przyszpitalnej.

Anna Baczyńska wywodzi się z rodziny, w której ceni się wiedzę.

– Najpierw poznałam młodszą siostrę Anny, która jest absolwentką Politechniki Gdańskiej. Razem uczęszczałyśmy na lekcje wiolonczeli do szkoły muzycznej. Z kolei starsza jest wybitnym naukowcem – opowiada rzeźbiarka Dąbrówka Tyślewicz.

Jak powstała rzeźba?

– Najpierw w pracowni na Wydziale Architektury wykonaliśmy serię zdjęć w różnych pozach. Anna Baczyńska odziana była na tę okazję w lnianą szatę, w jednej ręce trzymała pochodnię symbolizującą wiedzę, na biodrze zaś księgę – opowiada rzeźbiarka Dąbrówka Tyślewicz. – Następnie wykonałam model w plastelinie, a potem figura została odlana w gipsie. Na koniec zaś rzeźba została pozłocona złotem konserwatorskim. Po konsultacjach z konserwatorami powstał kolejny model, według którego jest wykonywana figura w skali 1:1.

Warto dodać, że rzeźba Alegorii Nauki nabrała ciała – Anna ma o wiele delikatniejszą posturę. Ten zabieg był jednak konieczny – zaznacza rzeźbiarka – by zaakcentować moc nauki.

Figura w skali 1:1 powstaje w Warszawie w pracowni Wojciecha Wojnarowskiego. Ostatecznie będzie ona mierzyć 2,65 m. To skomplikowane dzieło; bardzo trudnym elementem jest np. uniesiona ręka.

– Mamy szansę na stworzenie pięknej rzeźby. Mam nadzieję, że Alegoria Nauki nabierze idealnych kształtów. To dla mnie ważna praca, ponieważ powstaje na uczelni, z którą jestem związana od lat, na której pracuję. Dlatego powstawanie tejże figury budzi u mnie tak wiele emocji – mówi dr Tyślewicz.

Wygląd zniszczonej w 1945 roku wieży z ogromną pieczołowitością odtworzył zespół pod kierunkiem dra inż. arch. Wiesława Czabańskiego z Wydziału Architektury.

Wieża zegarowa ma być repliką tej, która wieńczyła Gmach Główny do czasu pożaru w marcu 1945 roku. Zostanie wykonana z tych samych materiałów co kiedyś, głównie z drewna modrzewiowego i pokryta powłoką z blachy miedzianej, łączonej w tradycyjny sposób.

Zaskakująca propozycja, czyli Anna Baczyńska o pozowaniu do Alegorii Nauki

Propozycja złożona mi przez rzeźbiarkę Dąbrówkę Tyślewicz była dla mnie zaskoczeniem, ale i wielkim wyróżnieniem. Tytuł rzeźby, jej historia, wyjątkowe miejsce w jakim się znajdzie – Gmach Główny Politechniki Gdańskiej, jak również osoba artystki, której sztukę podziwiam od lat, sprawiły, że przyjęłam tę niecodzienną propozycję.

Do tej pory śledziłam tylko z boku magiczny, a zarazem trudny proces twórczy, który prowadzi do powstania rzeźb w pracowni pani Dąbrówki. Chciałam być pomocna artystce, a także doświadczyć czegoś wyjątkowego, jak moja mama, która w czasie studiów w Warszawie również pozowała artystom, dzięki klasycznej urodzie.

Z Politechniką Gdańską w pośredni sposób związane są losy naszej rodziny. Mój ojciec, jako szesnastoletni chłopak, w 1945 roku (w tym samym, w którym spłonęła centralna część budynku) był w transporcie repatriacyjnym ze Lwowa razem z pracownikami naukowymi i profesorami Politechniki Lwowskiej, którzy mieli pracować na Politechnice Gdańskiej. Dlatego ten transport, jako jeden z nielicznych, nie zatrzymał się na Dolnym Śląsku, tylko trafił nad Zatokę Gdańską. Tak się zaczęła trójmiejska historia mojej kaszubsko-kresowej rodziny. Dlatego mój skromny udział w tym wspaniałym przedsięwzięciu ma dla mnie szczególne znaczenie.